Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Mt 16, 24

 

MYŚLI NA WIELKI POST 2017 r.

Opracowała s. Bożena Wetoszka

1. Wielki Post stawia przed nami zadanie cierpienia w sposób święty. Obyśmy z wiarą przeszli przez ten czas, biorąc czynny udział w tajemnicy Odkupienia.

Jezus powiedział do św. siostry Faustyny: „Nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Z cierpień Twoich będą korzystać inne dusze. Przeciągłe cierpienie Twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wola moją”. A zatem im trudniejsze doświadczenia stają się czyimś udziałem, tym ma on większe możliwości pomagania innym.

Spotkanie z cierpieniem jest dla każdego doświadczeniem niepowtarzalnym. Nie dokonuje się według określonych schematów. Cierpienia nie można się wyuczyć i mieć to z głowy. Za każdym razem, gdy cierpimy, nasze serce musi ponawiać akty wiary, nadziei i miłości. Cierpienie powala na kolana i zmienia sposób naszego myślenia. Przypomina, że człowiek nie jest ani właścicielem świata ani nawet własnej osoby. Jest rzeczą nie do pojęcia, mówi św. o. Pio – ile ulgi przynosi Jezusowi, gdy znajdzie On duszę, która nie szuka jego pociech, lecz prosi Go, by dał jej udział w jego bolesnej Męce.

 

2. Nic wielkiego nie dzieje się bez cierpienia.

Jezu, Nie proszę, abyś mi je zesłał, bo nie wiem, czy będę mógł je znosić. Proszę Cię o łaskę, żebym mógł dobrze je przyjąć, kiedy Ty w Swojej mądrości i miłości ześlesz je na mnie. Nikt z nas, mimo, że dziś czuje się dobrze, nie ma pewności, że jutro, pojutrze, w przyszłości ono go nie dosięgnie.

Jedyną drogą, by cierpienie nie stało się dramatem, jest bezgraniczne zaufanie Bogu. Okazje, które nam się zdarzają, by cierpieć i wytrzymać przykrość, by darować i przebaczyć – są skarbami, których nie możemy utracić na skutek swojej nieuwagi”. Trzeba cierpieć z miłością, z cierpliwością, bowiem inaczej na nic się to zda. To nie uderzenia bicza po ciele Jezusa nas zbawiły, lecz miłość, z jaką On te uderzenia przyjmował. Dobrze zniesione cierpienie bardziej przekonuje i nawraca niż cud.

 

3. Życie mija tak szybko. Wciąż brakuje nam czasu, nawet dla Boga. A przecież zawsze znajdujemy czas na to, co uważamy za ważne.

Jezu, naucz nas żyć bez pośpiechu, bez zrywów, bez ciągłego zabiegania. Zabieganie stało się oznaką ważności. Wiele spraw na głowie, może nas jednak oddalić od prawdziwego powołania. Niełatwo jest odróżnić pomiędzy robieniem tego do czego jesteśmy powołani, a robieniem tego co nam się podoba. Często wybieramy nie tyle między dobrem a złem, ile miedzy wolą Boga a swoją. Kiedy poddamy się woli Boga, szybko zorientujemy się, że wiele z tego co zamierzamy, nie musi być wcale wykonane przez nas. Powinniśmy dobrze z zaangażowaniem i z wdzięcznością robić to, do czego zostaliśmy powołani. Działania prowadzące do przepracowania, zmęczenia i wypalenia nie mogą wysławiać ani wychwalać Boga. „Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl po co żyjesz”.

 

4. Nie ma co uprawiać ascezy postu, jak się nie ma ascezy codzienności.

Najkrócej mówiąc polega to na tym, aby zamienić wszystkie codzienne narzekania, odczuwane przeciwności i niewygody, na ofiary składane Jezusowi w głębi serca. Gdyby zliczyć, wszystkie takie sytuacje choćby z jednego dnia, zobaczylibyśmy, jak wiele możemy ofiarować. Asceza, która kręci się wokół swojego „ja” i ma na celu, nie Boga ale własną doskonałość, nie jest poprawnie ustawiona. Jeśli nie potrafimy zgodzić się na post, jaki przygotowali nam inni, a wybieramy takie poszczenie, że mamy z tego satysfakcję, to nie jest poprawnie ustawiona asceza. Najlepsze jest takie wyrzeczenie, które sprzyja rozwojowi miłości do Jezusa. Wybierajmy to, co Jezusowi odpowiada, a nie to, co nam.

 

5. Kochać w cierpieniu – to świętość.

W spotkaniu z cierpieniem człowiek zadaje dużo pytań. Są to pytania najtrudniejsze i nie ma na nie łatwych odpowiedzi, często są wręcz niemożliwe. Milczenie spowija przede wszystkim to najważniejsze pytanie: Dlaczego Bóg dopuścił cierpienie? Bóg nie przyszedł, aby znieść cierpienie, ani nawet, aby je wyjaśnić. Przyszedł, aby je wypełnić swoją obecnością. Pokazał czemu może służyć. Zadał nam trud poszukiwania sensu cierpienia w doświadczeniach Jego życia. Zaangażował się w cierpienie, aby człowiek nigdy nie mówił Bogu: „Ty mnie nie rozumiesz, ponieważ nie cierpiałeś”. Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek cierpiał. Jak nikt z nas rozumie On cierpienie. Dlatego świat cierpienia można poznawać wyłącznie z Nim.

 

6. Jezu, gdy mi przebaczasz, wzruszasz mnie swoją niesłychaną miłością.

Zapominasz o wszystkim, tak jakby ów grzech czy upadek nigdy się nie zdarzył. Przedziwne przebaczenie!, które potrafi dobro, ze zła wydobyć, a zło przemienić w dobro. A jak ja przebaczam…? Jeśli nie potrafię zaakceptować drugiego człowieka, to problem jest we mnie, a nie w nim. Mam wtedy swoją wizję tego człowieka. On wcale taki nie musi być. Powinniśmy patrzeć na innych przez przebaczenie. Jezu uwolnij nasze dusze od wszelkiego pragnienia zemsty, od potępiania, wypominania innym grzechów. Jeśli już mamy prawo zapatrzeć się w jakieś rany, to są to jedynie rany Chrystusa. Tam, gdzie my widzimy winę wymagającą potępienia i ukarania, Bóg widzi przede wszystkim nieszczęście wymagające pomocy; całą tragedię osoby, która odrzuca dobro. Im więcej jest w człowieku zła tym bardziej musimy go kochać.

 

7. Jezus nie dzieli ludzi na ważnych i mniej ważnych, na godnych Jego miłości i niegodnych miłości. Chrystus nigdy nie rezygnuje z człowieka bez względu na to jak jest przez niego potraktowany.

Jezu, pomóż nam naśladować Cię w cierpliwości. Cierpliwości w postaci niebuntowania się na to, co nas spotyka, cierpliwości w małych i wielkich chorobach, wobec wszelkiego rodzaju pokus. Naucz umiejętności słuchania innych bez przerywania im i sprowadzania rozmowy na moje „ja”. Ustawicznej wierności rzeczom małym. Naucz zamykania oczu na drobne braki czy dziwactwa bliźnich, naucz łagodności, życzliwego milczenia, bez gniewu, bez wybuchów. I cierpliwej służby innym – bez robienia z siebie ofiary. Uczyń Panie nasze serce wyrozumiałym dla słabości bliźniego, bo przecież uczynić bliźniego szczęśliwym więcej jest warte niż wszelkie wyrzeczenia.

 

8. Nie musisz wszystkiego rozumieć. Wystarczy, że wszystko, co Bóg daje – kochasz.

Św. Filip Nereusz tak się modlił: „Dziękuję Ci z całego serca Panie, że sprawy nie idą tak, jak chciałbym, ale tak, jak Ty Sam chcesz. Lepiej, by szły na Twój sposób, niż na mój”. Modlitwa. To sprawa przyjaźni z Jezusem. Nie jest czynnością do wykonania lepiej, albo gorzej. Siłą naszej modlitwy nie są słowa. Siłą modlitwy jest miłość. Kochać, to mieć czas dla miłości.

Z miłości za mnie Tyś przyjął wygnanie, O Boski Jezu, na tej łez dolinie,

I ja dla Ciebie pragnę cierpieć Panie, żyć i umierać dla Ciebie jedynie.

Tyś rzekł, że najwyższa Miłości  miara, to życia ofiara; Więcej dać nikt nie jest w stanie,

A moją największą miłością Jesteś Ty, o Panie – To słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Pragnienie Boga staje się modlitwą bez słów. Spraw Panie, abyśmy coraz bardziej wierzyli w Ciebie, ufali Tobie i kochali Ciebie.

 

9. Dobro - trzeba czynić dobrze. Inaczej traci ono swoją wartość zasługującą. I koniecznie trzeba je przypisywać Bogu a nie sobie. Trzeba je czynić nie nadymając się, nie szukając uznania.

Jeżeli czynisz dobro a w zamian odbierasz zło, i dlatego nie czynisz już więcej dobra – to znaczy, że szukałeś własnej chwały i nie zrozumiałeś krzyża ani Ukrzyżowanego. Jeżeli nie czuwasz nad pychą i próżnością, nad drażliwością i samouwielbieniem, to dobro które czynisz jest bardzo kruche. Ale jeżeli potrafisz znosić najzłośliwsze krytyki, i mimo to spokojnie nadal czynisz dobro – Ukrzyżowany odbija się w Tobie.

 

10. Jeśli sam Bóg czyjegoś serca nie zmieni, żadne argumenty tego nie uczynią, zwłaszcza tam gdzie chodzi o nawrócenie człowieka. Jeśli widzisz, że ktoś obok Ciebie słabnie w wierze – a ty udzielisz mu ze skarbca swej wiary – czynisz miłosierdzie. Jeśli widzisz obok Ciebie smutnego i opuszczonego i powiesz mu słowo otuchy i pokrzepienia – czynisz miłosierdzie. Jeśli widzisz, że ktoś obok Ciebie popełnia grzech, błądzi czy upada, a Ty nie obmówisz go za plecami, lecz upomnisz w cztery oczy – czynisz miłosierdzie. Bo słowa pocieszenia, upomnienia i dobrej rady to słowa Boże.

Wszystko co czynimy w imię miłości ma sens. My nie jesteśmy zbawcami ani tymi, którzy nawracają innych. To należy do Chrystusa. A do nas – należy czynienie dobra z miłością i bez rozgłosu.

11. Umartwienie, którym chełpi się dusza, jest jak woda we wiadrze bez dna – wszystkie zasługi znikają.

Trzeba szukać takiego umartwienia, które nie umartwi innych. Kto np. milczy na swój temat tak w złym, jak i w dobrym daje dowód głębokiego umartwienia. Żeby jednak decyzja aktów wynagradzających i różnego rodzaju pokut była wolna od iluzji czy próżności, powinna być potwierdzona przez osobę doświadczoną w sprawach Bożych. Moje umartwienia – mówi św. Teresa od Dzieciątka Jezus – polegały na łamaniu mojej woli, zawsze gotowej się przeciwstawić, na powstrzymaniu się od odpowiedzi, na oddawaniu usług bez podkreślania ich wartości…. Lepiej jest czasem kontrolować swoje postawy wobec drugiego niż uprawiać pokuty.

 

12. Cierpienie jest brzemieniem, ale może stać się skarbem.

Do nas należy dokonać właściwego wyboru. Niektórzy, cierpiąc, stają drażliwi, ustawicznym lamentowaniem żebrzą o współczucie, czują się ofiarą i ciągle zwracać na siebie uwagę. Inni przechwalają się swoim cierpieniem, by czuć się lepsi. Jeszcze inni buntują i narzekają na Boga, na życie, na otoczenie i na wszystkich.

Możesz, uważać się za najbardziej cierpiącego i najmniej rozumianego człowieka…. Ale Chrystus jest dla nas wzorem. Lepiej jest przylgnąć do Ukrzyżowanego. On wziął swój krzyż, i dokonał rzeczy niezwykłej – przemienił cierpienie w miłość. Cierpienie, które przeżywamy z Chrystusem jest najcenniejszym darem i najskuteczniejszą pomocą w apostolstwie. To, co się dzieje na zewnątrz, w dużej mierze zależy od tego, jak my się nawracamy.

 

13. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.

Nawrócić się to zacząć wierzyć w Ewangelię. Słowo Boże odgrywa ono ogromną rolę w nawróceniu. Jest zdolne osądzić nasze pragnienia i myśli serca. Jeśli nie Słowo Boże, zinterpretuje nasze czyny, to zrobi to świat albo szatan…

Bóg sam wystarczy. Oby Bóg nam wystarczał. Często mamy jeszcze wielu rezerwowych bożków, które nas łudzą i odciągają od Boga prawdziwego. Jezus zapewnia nas, że przy Nim nie braknie nam niczego, ale…. czy wierzymy Mu do końca? Doświadczeni tylu dowodami łaski, wciąż jeszcze szukamy znaków i cudów i niedowierzamy.

Nawet doświadczenie grzechu – mówi Bóg, nie jest w stanie Mnie od Ciebie oddzielić. Gdy Piotr zaparł się Mistrza, Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Gdy grzeszymy – Jezus obdarza i nas spojrzeniem miłości, które nam pozwala zrozumieć swój grzech. Bycie grzesznikiem to jest szansa na spotkanie Boga. Gdy rodzą się wyrzuty sumienia, to jakby głos Boga, który mówi: Chcę dziś zatrzymać się u Ciebie.

 

14. Cierpimy, bo wciąż porównujemy się z innymi.

Inni i tak pomyślą o nas co będą chcieli, a powiedzą to, co według nich chcemy usłyszeć. Jedynym punktem odniesienia ma być Jezus. Ja i Jezus. Należy unikać sądzenia innych. Każdy bowiem sąd oznacza: Ja jestem lepszy. A to jest nieprawda. Bóg nie żąda od wszystkich jednakowej doskonałości. Owszem, stawiajmy się w sytuacje innych, ale z głębokim współczuciem. Życie to wielka szansa wynagradzania i wyniszczania wszelkich śladów niedojrzałej miłości bliźniego i niedojrzałego kochania siebie. Z samego siebie a nie z bliźnich, trzeba będzie zdać kiedyś sprawę przed Bogiem.

 

15. Nie miej do Niego żalu, że podarował Ci krzyż. Sobie też nie zostawił nic więcej.

Nie zrozumiesz swojego krzyża i nie zaakceptujesz go, dopóki nie odnajdziesz krzyża Chrystusa, i nie oprzesz się na nim. Może Chrystus nie zabierze ci krzyża, ale na pewno zaproponuje, żebyście ten krzyż dźwigali razem. Dokądkolwiek byś poszedł, nie unikniesz swojego krzyża, bo gdziekolwiek będziesz, wszędzie znajdziesz siebie. Jeżeli zrzucisz jeden krzyż, wtedy na pewno dostaniesz inny, może nawet cięższy. I zawsze, twój krzyż będzie ci się wydawał najcięższy. Życie jest jak droga krzyżowa, w której bierzesz udział. Możesz być tym, który zawsze stoi z boku, przygląda się, kibicuje, który nie chce się zbyt mocno angażować, żeby nie przysporzyć sobie kłopotów. Albo możesz być kimś, kto wydaje wyroki, osądza, kto staje się jakby panem życia i śmierci. Ale będą też chwile, kiedy sam staniesz na miejscu Chrystusa; kiedy to właśnie Ciebie pokażą palcem, osądzą, oplują. Każdy człowiek otrzymuje krzyż na swoją miarę. Gdy jest przymuszony do dźwigania krzyża – jego ciężar czuje jakby zwielokrotniony. Człowiek podejmujący krzyż z miłości, tak mocno nie odczuwa jego ciężaru.

 

16. Nic tak nie zbliża do Chrystusa jak trudności, a Jezus pomaga nieść krzyż, a nie go ominąć.

– Trudne sytuacje to jakby drzwi, które co jakiś czas stają nam na drodze życia, przez które trzeba przejść, aby stać się dojrzalszym. Trudności są zaproszeniem, by wypłynąć na głębię, pójść krok dalej w ufności wobec Wszechmogącego. Taki jest sens życiowych zmagań. Przed Bogiem nie można stanąć z miłością, która nie została sprawdzona. Powinniśmy zawsze pytać: Co Ty Boże, chcesz mi powiedzieć, przez tę sytuację; czego nauczyć? Trudności są nam potrzebne po to, żebyśmy zobaczyli, co naprawdę jest w naszym sercu. Każda sytuacja nie do wytłumaczenia, jest po porostu sytuacją do przeżycia.

Tak wielkie szczęście mnie czeka, że wszelka udręka jest mi dziś do zniesienia.

 

17. Im bardziej jest ktoś święty, tym bardziej bywa kuszony.

Nikt nie jest całkowicie wolny od pokus. Również Jezus poznał czym jest pokusa. Diabeł nas kusi na 3 sposoby: zrób coś pożytecznego; zrób coś sensacyjnego! Będą Cię podziwiać; zrób coś, co da ci władzę. Są to trzy formy jednej pokusy. Szatan nie może patrzeć na czyjeś szczęście. Zawsze jest przeciw komuś; skierowany tylko ku sobie.

A jak kusi? – Pokazuje wszystko w negatywnym świetle, zasmuca, niepokoi fałszywymi przeszkodami. Podsuwa myśli: Czy możesz spędzić całe życie w ten sposób? Pokazuje same tylko trudności, że będziemy musieli prowadzić takie życie jakiego jeszcze nikt nie prowadził.) Szatan nakłania do wywyższania się ze wszystkiego, stawiania siebie wyżej od innych, pokazania się. Jak mu się to nie uda, sięga po inną pokusę. – Strąca człowieka w głąb jego własnej nędzy, by skoncentrował się tylko na własnej słabości, i na tym, że się do niczego nie nadaje. A co mówi Jezus? - Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie.

 

18. Jezus mówi o sobie, że jest miedzy nami jak ten, kto służy.

Całe jego życie było nastawione na dzieło odkupienia człowieka. Służył mu każdą chwilą ziemskiego życia, swoim nauczaniem, i swoim cierpieniem. Na stylu Chrystusa winna się wzorować i nasza służba. Duch Jezusa Chrystusa czyni z nas sługi a nie panów. Postawa służby jest rzeczą boską. Natomiast postawa: służcie mi – rzeczą diabelską.

Na służbie Bożej nie musimy odznaczać się wyjątkowymi uzdolnieniami, bo jakość tej służby zależy od miłości, którą wkładamy w wykonanie najmniejszych i najprostszych nawet czynności. I w życiu zakonnym i w świeckim mamy dwie drogi; służby pokornej albo wywyższania się. Spójrz zatem na pracę, którą wykonujesz. To walka pychy z pokorą. Bóg stworzył Cię, abyś wypełnił dla Niego jakąś określoną służbę; powierzył Ci jakąś pracę, której nie powierzył nikomu innemu. Gdy czasem mówimy: ja się do tego nie nadaję, to warto sobie przypomnieć, że powołując do służby, Bóg nie wybiera zdolnych, ale uzdalnia wybranych.

 

19. Jezu, który często milczysz w modlitwie.

Może dlatego milczysz żebym ja do Ciebie przemawiał? a zapominał o sobie. To nic, że czasem nie czuję Cię przy sobie. Ważne jest to, żebyś Ty mnie zawsze przy sobie odczuwał. Być może dzięki temu, że modląc się nie odczuwam obecności Boga – ktoś, kto się nie modli, odczuje Jego obecność. Wiem, że pozornie mnie opuszczasz, ucząc daru z siebie i pokory, uczysz miłości na którą składają się zbliżenia i oddalenia; słowa i milczenie, radość spotkania i nowa tęsknota. Wciąż uczę się szukać Cię Boże nie po to, aby coś otrzymać, ale dla Ciebie Samego.

Czas Wielkiego Postu ma nam pomóc w nawróceniu. Dobrze jest przynajmniej w tym okresie coś ofiarować Bogu. Zawsze po tym przychodzi radość. Czy ofiarowałeś coś Panu Bogu na czas Wielkiego Postu? Czym dla Ciebie ten okres różni się od wszystkich pozostałych dni w roku?

 

20. Cała głębia człowieka koncentruje się na końcu języka.

Bo jak i o czym ktoś mówi pokazuje jakość jego serca. Milczenie było i jest jednym z fundamentów życia ascetycznego, bez którego nie ma głębokiego życia wewnętrznego. Mowa odsłania prawdziwe oblicze ludzkiego serca. Tylko ludzie duchowo mali i przyziemni lubują się w krytykowaniu wszystkich i wszystkiego, czerpiąc przyjemność ze zła. Powtarzają plotki, niesprawdzone informacje, wydobywają na światło dzienne mnóstwo spraw niepotrzebnych i gorszących. Czyjaś drażliwość i niezadowolenie z innych, tak naprawdę jest znakiem niezadowolenia z siebie.  Nie należy leczyć swoich problemów tym, że ktoś jest ode mnie gorszy, i wciąż o tym mówić. Ten jest gorszy, kto się gorszy, bo stawia się wyżej, jakby wszystko wiedział o drugim. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni, bo takim sądem jakim sądzicie, i was osądzą – mówi Jezus.

21. Naśladowanie Jezusa jest życiowym zadaniem jego uczniów.

Gdy głębiej wczytamy się w Ewangelię, z pewnością dostrzeżemy, że Jezus koncentrował się na tym, aby przyjąć wolę Ojca i ją wypełnić. Jezus stał się posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Posłuszeństwo Bogu jest więc najpiękniejszą ofiarą i najlepszym umartwieniem. Życie duchowe to w gruncie rzeczy słuchanie Jezusa i robienie tego, co On nam mówi.

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus słowami poezji tak wyraziła swoją postawę: „Najświętsza Wola Jezusa szczęściem jest i radością mą. Dlatego obcy jest mi lęk, kocham bowiem noc na równi z dniem. Moją radością jest być małą, bo gdy upadam w drodze mej. Tym łatwiej jest mi prędko wstać. Jezus bierze mnie w ramiona swe. Moją radością jest utaić, ilekroć z oczu płyną łzy. Cierpienie nawet ma swój czar, jeśli kryje je miłości dar. Chcę zawsze cierpieć w milczeniu, by Jezus pocieszony był. Uśmiech radości Jemu dać, gdy wygnania noc ogarnia mnie. Dla Ciebie Boski mały Bracie, zawsze z radością cierpieć chcę. Jedynym szczęściem moim jest, radość sprawiać Ci, i z Tobą być”.

 

22. Chrystus swoje życie oddał na Krzyżu a nie stracił.

Jezusowe pragnę oznacza: pragnę twojego zbawienia bardziej, niż to wyrażam Moją Męką na Krzyżu. Jak to pojąć? Tajemnice się przeżywa, a nie pojmuje. Przed Tajemnicą się klęka w milczeniu. Z wdzięcznością. Bo nigdy człowiek nie będzie bardziej zraniony przez życie, niż jest kochany przez Boga. Nasza droga jest drogą Jezusa. I my też musimy przejść całą tę drogę: od Betlejem aż po Krzyż. Tajemnice radosne i bolesne naszego życia.

Jezus w bezmiernym bólu wołał: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? On przecież wziął na siebie wszystek grzech świata, i znalazł się między grzesznikami jako jeden z nich. Zasłonił przed Bożą sprawiedliwością wszystkich, którzy zasłużyli na odrzucenie, i byliby odrzuceni na wieki, gdyby im Jego ofiara nie otworzyła drogi powrotu.

Odtąd każde spojrzenie na krzyż, niech niepokojem zagości. Bo wszystko w życiu to nic, obok tak wielkiej miłości. Czy ktokolwiek z nas, może powiedzieć, że nie zasłużył na to co go spotyka?

 

23. U Boga w wielkiej cenie jest człowieka nawrócenie.

Nawrócenie to długa droga, proces, możliwość odwrócenia się od tego co ja chcę na rzecz tego co Bóg chce ode mnie. Żeby się nawrócić, to trzeba przestać wierzyć w swoje nieograniczone możliwości. O tych, których widzimy blisko Boga o zakonnikach, kapłanach, siostrach zakonnych często myślimy, że nie potrzebują jakiegoś szczególnego nawrócenia. Ale nawet człowiek całkowicie ukierunkowany na Boga – nie jest jeszcze całkowicie przemieniony. Musi się modlić by kochać coraz więcej Boga i drugiego człowieka. Nawrócenie to z jednej strony osobista decyzja człowieka, a z drugiej dotyk Bożej łaski. Nie byłoby nawrócenia, gdyby Bóg nie kochał człowieka i nie próbował za wszelką cenę ocalić więzi łączącej go ze Sobą. Wszyscy potrzebujemy nawrócenia. Wiara jest drogą, nikt nie ma jej raz na zawsze.

Śp. Ks. Józef Tischner: napisał kiedyś: "Trudność w rozumieniu wiary nie polega na tym, że wiara jest złożona, a my prości, ale na tym, że my powikłani, a wiara prosta". Są 3 podstawowe znaki po których można rozpoznać, że z naszą wiarą dzieje się coś złego: Po pierwsze to, że dla kogoś przestało być oczywiste, że Boże przykazania należy zachowywać; po drugie człowiek przestał dbać o życie modlitwy a na Mszę świętą chodzi raz w miesiącu, albo rzadziej. Trzecim znakiem jest coraz mniejsze albo żadne zainteresowanie sprawami wiary. Do wszystkich są skierowane te słowa: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.

 

24. Od Boga masz wszystko: talenty, zdrowie, urodę, wszelki życiowy spryt, możliwości. Uznaj to w pokorze, bo pokora to cecha ludzi świętych. Pokorze prawdziwej towarzyszą pewne nieomylne znaki: Są to: wewnętrzna radość, pokój, cichość i moc. Pokora fałszywa nie posiada żadnego z tych znaków. Postęp w życiu duchowym polega na tym, że stajemy się coraz bardziej pokorni. Żeby kochać, żeby wejść w relację prawdy, trzeba wziąć krzyż, a miłość sama przyjdzie. Pan Bóg wtedy wzbudzi w nas miłość inną, przedziwną. W życiu duchowym gdy upadniesz, to z pokorą poproś Boga o przebaczenie i idź dalej. Gdy diabeł Ci powie, że znowu Ci nie wyszło, to przyznaj mu słuszność, ale dodaj, że nie masz zamiaru użalać się nad sobą. Przyjmij odpowiedzialność za swoją porażkę, poproś Boga o pomoc i spokojnie idź do przodu. Pracuj nad sobą tak długo aż wyrobisz w sobie dobre, właściwe nawyki. Bo gdy zrobimy to, co możliwe, Bóg dokona niemożliwego. Nasze postanowienia powinny być realizowane z wiarą, że Bóg zawsze daje łaskę, potrzebną do tego, do czego nas wzywa.

 

25. Relacje, jakie występują pomiędzy ludźmi przenosimy na relacje: człowiek – Bóg Wyobrażamy sobie, że skoro naszym grzechem skrzywdziliśmy Boga, to Bóg podobnie jak kolega, sąsiad, nie będzie chciał z nami rozmawiać i nie będzie chciał nam wybaczyć. Bóg nie odwraca się od nas, gdy grzeszymy. To my odwracamy się wtedy od Niego. Bóg nie karze nas, gdy łamiemy przykazania. Sami siebie wtedy karzemy, odcinając się od Źródła Życia. Ręka Boga jest zawsze wyciągnięta w naszą stronę. To takie oczywiste, a tak wielu boi się rozmowy z Bogiem w konfesjonale.

Ludzie niewierzący nie tyle odrzucają Boga, lecz fałszywe wyobrażenie o Nim, jakie wyrobili sobie spotykając się z obłudą ludzi „wierzących”, albo zostali głęboko zranieni przez ojca biologicznego. To nie Bóg Cię zawiódł, ale otaczający Cię ludzie; może rodzice. Bywa, że to są po prostu dzieci, które dorosły i miały dzieci. Nie rozdrapuj ran, raczej raduj się wspaniałą miłością Boga Ojca! Bo nie to, co czujemy, lecz Prawda objawiona w Piśmie Świętym, ma być sternikiem naszego życia. Bóg kocha Cię zawsze, niezależnie od tego co czujesz. On jest Twoim prawdziwym Ojcem, zawsze nim będzie.

 

26. Krzyż jest zbawieniem świata.

Jest on największą tajemnicą. Zło zostaje pokonane nie siłą, czy przemocą, ale słabością i pokorą miłości. Jezus ogałaca się ze wszystkiego, a tego rodzaju postępowanie wzbudza odrazę. W życiu tak jest, że im ktoś jest lepszy, tym więcej wzbudza krytyki, wątpliwości, skłania by poddać go próbie, ponieważ ujawnia zło. Tyle w nas dobra – ile potrafimy znieść zła. Jeśli byle jaka złośliwość wyprowadza nas z równowagi, to nie myślmy, że jesteśmy dobrzy. Niewiele było w nas Bożego ognia, skoro mały podmuch czyjejś złości go zdmuchnął…. Tyle jest w nas dobra, ile potrafimy znieść zła.

Najlepszy krzyż to ten, którego sami sobie nie wybraliśmy. W życiu każdego człowieka są różne krzyże. Ostatecznie krzyż Chrystusa moglibyśmy zaakceptować, bo nie czujemy jego ciężaru. Ale własny krzyż ciąży dotkliwie. Dlatego chętnie wykreślilibyśmy go z własnego życia. Ale to niemożliwe, tak jak niemożliwe jest wykreślenie krzyża z życia Chrystusa. Bo wtedy przekreślilibyśmy całe zbawienie.

 

27. Zatrzymywać się nad tym, co się już przecierpiało, albo myśleć o tym, co nas może jeszcze spotkać, to tracić czas na próżno i niepotrzebnie czynić swój krzyż jeszcze cięższym”. Jezu, naucz nas nieść krzyż bez powiększania go. W wierszu „Znalezienie krzyża” s. Nulla napisała: Nie szukałam go, a znalazłam. Nie wzywałam go, a został mi dany. Jak piołun gorzki, a posilny jak manna. Jak ołów ciężki, a skrzydłami stał się dla ramion. I odtąd – druh nieodstępny – zawsze jest razem ze mną. Krzyż mego Pana.

Kiedyś bardzo ciężko chory chłopiec zapytał swoją mamę: Mamusiu, dlaczego mnie tak boli? Kobieta odpowiedziała pytaniem: a gdyby Pan Jezus poprosił Cię, byś cierpiał dla Niego, czy zgodziłbyś się? Tak – odpowiedział chłopczyk. No to Cię poprosił. Drogi słuchaczu, a gdyby Ciebie Chrystus poprosił?

 

28. Nic mi to nie daje, nie mam na nic ochoty, wszystko bez sensu. Po co mam się wysilać, angażować”? Takie postawy odbierają nam wewnętrzną siłę i czynią kalekami. Grzeszymy, gdy czynimy innym w myślach zarzuty, aby samemu nie być zmuszonym do wysiłku; gdy powtarzamy sobie powody, dla których nie opłaca się pracować nad sobą. Albo mnożymy racje, że przecież i tak nam w życiu ciężko. Pogrążamy się w smutku, bo inni zaszli dalej niż my.

Miejsce, w którym żyjemy, uznajemy za złe, sadząc, że gdzie indziej byłoby nam znacznie lżej. Myślimy, że inni mają lepiej, a tylko od nas Bóg wymaga czegoś tak trudnego. Porównując się z innymi, karmimy w sobie niezadowolenie. Grzeszymy, ciągle narzekając na rzeczywistość.

Papież Franciszek mówił niedawno do nas wszystkich: Nie zamykajcie się w sobie, nie dajcie się zatruć małymi kłótniami domowymi, nie bądźcie więźniami swoich problemów. Rozwiążą się one, jeśli wyjdziecie na zewnątrz i pomożecie innym w rozwiązywaniu ich problemów. Znajdziecie życie – dając życie, znajdziecie nadzieję dając nadzieję, a miłość – miłując.

 

29. Jezus zdemaskował wszystkie niewłaściwe postawy miedzy nami: tchórzostwo, podstęp zdrady. W opisie Jego Męki jest ilustracja naszych zachowań. A te bywają różne. Czasem ktoś latami nie może sobie poradzić ze swoją nadwrażliwością lub z zazdrością. Moja nadwrażliwość pokazuje mi to, na co nie potrafię lub nie chcę zgodzić się w moim życiu. Zmusza mnie ona, by godzić się na to, co jest. Trzeba po prostu nauczyć się żyć ze swoją nadwrażliwością. Trzeba pogodzić się z tym uczuciem, jakie w sobie odkrywam. W ten sposób przestanie ono być silne. Kiedy przestanę w chorobliwy sposób koncentrować się na mojej nadwrażliwości, przestanie ona stanowić mój najważniejszy problem. Przyjmę ten krzyż jako dar od Boga, a tym samym przestanie mi tak bardzo ciążyć. Nie muszę za wszelką cenę pozbywać się strachu, jaki mi w życiu towarzyszy. Trzeba w lęku wyobrażać sobie, że Bóg jest ze mną. Trzeba się modlić. Najważniejsze jest to, co staje się w nas .W życiu nie może być tylko łatwo. Nie ma łatwego zbawienia. Nasze odnawianie dokonuje się ciągle według miary krzyża. Krzyż zyskuje wymiar pozytywny, gdzie wszelkie wyniszczenie nie jest dla zniszczenia nas, ale dla przyszłej chwały.

 

30. Módlmy się dużo o powołania do służby Bożej i o odwagę pójścia za Chrystusem dla powołanych.

„Jezus nie powołuje tych, którzy są tego godni, ale tych, których sam chce”. Jezus liczy na ciebie, że ukarzesz światu Jego prawdziwe Oblicze. On czeka na twoje płonące serce, by mógł zapalać serca zimne. Czeka na twoje ręce, by nieść pomoc potrzebującym, czeka na twe całkowite oddanie, by mógł przez ciebie zbawiać świat.

Panie Jezu, Oblubieńcze mojej duszy, jedyna Miłości mojego życia, powierzam się Tobie. Dziękuję za szczęście przebywania z Tobą, za możliwość codziennego wsłuchiwania się w Twoje Słowo i wewnętrzny głos miłości. Niech ten głos przypomina mi, że nie żyję dla siebie, ale dla innych. Nie pozwól mi nigdy odejść od Ciebie; wzgardzić tym, co mi dałeś. Oczyść moje serce ze wszystkiego, co jest tylko zmysłowe i ziemskie, co jest pyszne, i od wszelkiego nieładu. Napełnij je tak bardzo Sobą, żeby nic nie mogło go zaniepokoić, osłabić, czy zniechęcić w podążaniu za Tobą. Spraw, aby moja ufność w Bogu była bezgraniczna. Pomóż mi Jezu żyć miłością; przyjmować to, czego nikt nie chce: trudne osoby, sytuacje, przeżycia.

Niech one będą moim uwielbieniem Twojej chwały. Uczyń Panie moje życie darem dla innych. Niech przeze mnie spotykają się z Twoją Miłością. I niech moje życie konsekrowane przynosi owoce, jakich od mnie oczekujesz. Całym sercem dziękuję za łaskę powołania, za dar konsekracji wieczystej, ale przecież Ty Panie wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham.

31. Samotność nie pochodzi z braku czegoś, ale z braku kogoś, gdy nie posiada się tego, co najbardziej kochane. Samotność, może wypełnić tylko czyjaś obecność. Uczucie samotności - może się pojawiać, ale nie powinien mieć miejsca stan samotności. Jezus jest zawsze przy Tobie, choćby nikogo przy Tobie nie było. Gdyby ktoś myślał, że jest sam, opuszczony, niekochany, to zaprzeczałby Bogu, który nigdy człowieka nie opuszcza. Owszem, człowiek opuszcza Boga.

Bóg jest w nieustannym akcie miłości wobec nas, i obrażałoby Go takie mówienie: A komu ja tam jestem potrzebna? A na co komu takie życie? A po co to wszystko? Im bliżej Jezusa, tym dalej od samotności. Wiele ludzkich udręk nie jest wcale krzyżem, który Pan Bóg zsyła na człowieka, ale gorzkim owocem własnego grzechu, wobec którego Pan Bóg staje bezradny, ponieważ szanuje grzeszne wybory człowieka.

Postanowienie poprawy domaga się od nas analizy okoliczności prowadzących do grzechu, i decyzji unikania ich. Pytajmy siebie: Dlaczego popełniam te właśnie grzechy? Jaka jest tego przyczyna? Trzeba szukać przyczyn, a nie dziwić się objawom. Może pora przestać się dziwić, a zacząć się modlić.

 

32. Bóg jest z człowiekiem zawsze, przemawia do niego w sposób zwyczajny, ale gdy to nie skutkuje, używa sposobów nadzwyczajnych, korzysta ze sposobności niezwykłych, jakimi są choroba i cierpienie. Wtedy Bóg przemawia do człowieka osobiście. Upomina cierpieniem. Ono bowiem może najszybciej przypomnieć Boga i wieczność. Bo gdy człowiek jest zdrowy, mało myśli o Bogu, ma mnóstwo swoich spraw do załatwienia.

Mój synu – usłyszał na modlitwie św. O. Pio: Ileż razy byś odszedł ode Mnie, gdybym Ja Cię nie ukrzyżował. Nie myślmy o cierpieniu jak o nieszczęściu. Cierpienie jest Męką, ale nie jest nieszczęściem. Choroba, jest złem na poziomie ciała. Często jednak jest lekarstwem dla duszy. Stąd trudno dać jednoznaczną odpowiedź, czy Bóg serdeczniej nas traktuje gdy nie cierpimy, czy raczej właśnie wtedy, gdy cierpimy? Każde cierpienie będzie miało swój koniec. Ważne będzie to: jak przeżyliśmy to doświadczenie: czy w łączności z Jezusem, czy myśląc tylko o sobie?

 

33. Na krzyżu spotykają się nędza człowieka i miłosierdzie Boga. Uwielbienie Bożego miłosierdzia pomaga nam otworzyć się na tajemnicę Krzyża. Gdy rozważamy Boże Miłosierdzie objawione w Męce Chrystusa, zwracamy się do Niego w sposób bezpośredni, i dla zasług Jego bolesnej Męki, błagamy o potrzebne łaski dla siebie i dla świata.

Bóg w nasze ręce daje ratunek drugiego człowieka, nawet, gdy ten będzie zatwardziały. Jezus przyjdzie i ocali tych, za których się modlimy, którzy inaczej potępiliby się na wieki. Mamy narzędzie dane przez Boga do ratowania dusz, do dania im pomocy jaka jest im potrzebna. Jezus dał nam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, i obiecał, że przez nią uprosimy ratunek dla grzeszników. Od naszej ufności, uzależnia udzielenie łaski. Dziś tylu ludzi choruje na różnego rodzaju depresje, a Koronka to jak lekarstwo na nią, bo to modlitwa, która daje nadzieję.

Trzeba jak Maryja widzieć potrzeby dookoła. Zapraszać Jezusa we wszystkie sytuacje życia. Stać się przestrzenią w której Bóg będzie działał. I nieść Jego Miłosierdzie tam, gdzie jesteśmy. W Koronce do Bożego Miłosierdzia, Jezus zawarł, całą moc pragnienia zbawienia człowieka. Możemy pomóc zbawić się bardzo wielu ludziom. Przyprowadzić ich do Jezusa. To nie jest łatwe. Jezus nie obiecywał łatwego życia na tym świecie, więc  nasze życie niekoniecznie będzie miłe i słodkie, ale będzie ono święte. W wieczności będzie nam dziękowało mnóstwo ludzi, którym ocalimy życie.

 

34. Postanowiono człowiekowi raz umrzeć, a potem sąd. Tak uczy Pismo Święte. W to, że umrzemy, to nawet i niewierzący musi wierzyć. Kiedy wybije nasza ostatnia godzina, i ustanie bicie naszego serca, wszystko się dla nas skończy, a więc i czas naszego zasługiwania i niezasługiwania. Takich jakimi jesteśmy spotka nas śmierć, i tacy staniemy przed Chrystusem – Sędzią. Nasze błagalne wołania, łzy, akty żalu, które jeszcze na ziemi zdobyłyby serce Boga, i mogłyby przy pomocy sakramentów uczynić z grzeszników, ludzi świętych; w owym momencie nie będą miały żadnej wartości; czas miłosierdzia minie i rozpocznie się czas sprawiedliwości – pisze św. o. Pio. Obyśmy mogli umierać jako święci. Całe życie jest w zasadzie przygotowaniem do tej najważniejszej chwili. Memento mori czyli pamiętaj o śmierci. Życie powinno się kończyć w Bogu.

Pomyślmy czasem o ostatniej godzinie naszego życia i pomódlmy się: Boże mój, spraw abym stanął przed Tobą dobrze przygotowany. Już teraz przyjmuję śmierć, jaką mi ześlesz. Tobie ją ofiaruję, w łączności ze śmiercią Jezusa, dla Twojej chwały i dla zbawienia dusz.

Patrzmy na życie we właściwym świetle. Dobre, święte życie zakończy się świętą śmiercią.

 

35. Niektórzy nie mogą tego zrozumieć dlaczego Bóg Ojciec wysłał Syna na taką Mękę? Dlaczego chciał aby Syn tak cierpiał?

W dramacie krzyża, wyjaśnia papież Benedykt XVI, Bóg zwraca się niejako przeciwko sobie samemu, W momencie śmierci Jezusa mamy całą Trójcę Świętą: Syn oddaje Ducha swemu Ojcu. Jezus wziął na siebie nasze grzechy. To tak jakbyśmy wzięli na siebie coś, co sprawia nam najwyższe obrzydzenie dla dobra kogoś drugiego.

„Warto całe życie przeżyć wśród cierpienia. Warto całe życie nie mieć blasku słońca. By dźwignąć jedną duszę z przepaści zwątpienia – w szczęście bez końca!”

Kiedyś Kard. Stefan Wyszyński, obecnie sługa Boży, zapytał siostrę zakonną: Czemu się martwisz” – Ojcze, bo tak nie umiem kochać Pana Boga. A wierzysz w to, że On Ciebie kocha, zapytał Prymas? – Wierzę, odpowiedziała siostra. –To już Go kochasz. Innym razem Ksiądz Prymas tak mówił: Nie uważaj za jakiś brak czy też za płytkość, tego co może być łaską. Jeśli będzie potrzeba czegoś innego – to przyjdzie. Ty patrz Bogu prosto w twarz i śmiej się do Niego z dziecięcą naiwnością. Musisz zdać sobie sprawę, czego chcesz od życia, czego szukasz, co chcesz robić, i czemu się poświęcić. Dopiero od uporządkowania Twych podstawowych obowiązków, będą zależały inne zobowiązania. Chrześcijanie mają zadania, które Bóg dla nich przewidział, a każdy człowiek, ma swoją drogę, do kochającego Boga.

 

36. Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi, powiedział Jezus, powołując pierwszych Apostołów. A oni, zostawili sieci i natychmiast poszli za Nim. Jeśli Pan woła, to trzeba pójść za Nim. Bogu się przecież nie odmawia, choć człowiek zawsze może powiedzieć Bogu: nie. Przeszkody jakie mogą powstrzymywać młodych ludzi przed pójściem za Chrystusem są różne; albo dobra materialne, albo niewłaściwe rozumienie tzw. utraty wolności. Budzi się lęk. Szatan też odciąga od takiej drogi. Jednym z czynników utrudniających odkrycie powołania jest obecnie rozerotyzowana i pornograficzna kultura. Czystość dzieci i młodzieży jest bardzo niszczona przez to wszystko co się dzieje wokół. A Boga można widzieć tylko czystym sercem. Jeśli w człowieku byłby grzech nie może on widzieć Boga. Jan Paweł II nauczał, że przywrócenie właściwego poczucia grzechu jest pierwszym sposobem przezwyciężenia poważnego kryzysu duchowego, jaki trapi człowieka naszych czasów.

Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za powołania, dlatego też odpowiedzmy sobie w ten Wielki Post czy my się modlimy o powołania kapłańskie i zakonne?  Czy dbamy, aby nasze dzieci wychowywały się w klimacie zdrowej wiary, a nie pobożności przesadnej czy dziwacznej, albo takiej od święta czy od ludzkiego oka? I w jaki sposób w naszych rodzinach mówimy o kapłanach i o Kościele? Bo chrześcijaństwa w zasadzie nie można nauczyć, to po porostu trzeba pokazać. Słowa uczą, przykłady pociągają.

 

37. Bez wiary nie można podobać się Bogu. Wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego. Samo przekonanie, że Bóg jest, jeszcze nie czyni nas wierzącymi. Złe Duchy także wierzą, i drżą, mówi Boże Objawienie. Wierzyć, to w zasadzie znaczy Bogu zawierzyć, przylgnąć osobowo do Niego, całym umysłem i całym sercem. Nikt nie dostaje wiary tylko dla siebie. Jej światło gaśnie jak świeca pod korcem, jeśli nie rozświetla mroków tego świata. Wstając rano uczyńmy akt zawierzenia Bogu całego dnia, i prośmy o pomoc w pełnieniu Jego Woli. Jest taka przepiękna modlitwa zawierzenia dnia: Jezu, zanurzam w Twojej Przenajdroższej Krwi, cały ten rozpoczynający się dzień, który jest darem Twojej nieskończonej miłości…. Zanurzam w Twojej Krwi siebie samą,… wszystkie osoby które dziś spotkam,… o których pomyślę,… czy w jakikolwiek sposób czegokolwiek o nich się dowiem. Zanurzam moich bliskich… i osoby powierzające się mojej modlitwie. Zanurzam w Twojej Krwi, Panie, wszystkie sytuacje, które dziś zaistnieją, wszystkie sprawy, które będę załatwiać, rozmowy, które będę prowadzić, prace, które będę wykonywać i mój odpoczynek…..

Zapraszam Cię, Jezu, do tych sytuacji, spraw, rozmów, prac i odpoczynku. Proszę, aby Twoja Krew… przenikała te osoby i sprawy,… przynosząc według Twojej Woli.. uwolnienie, oczyszczenie, uzdrowienie i uświęcenie…. Niech dziś zajaśnieje chwała Twojej Krwi i objawi się jej moc. Przyjmuję wszystko, co mi dziś ześlesz, ku chwale Twojej Krwi, ku pożytkowi Kościoła świętego, i jako zadośćuczynienie za moje grzechy, składając to wszystko Bogu Ojcu przez wstawiennictwo Maryi. Oddaję samą siebie do pełnej dyspozycji Maryi, zawierzając Jej moją przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, bez warunków i bez zastrzeżeń. Amen.

 

38. W Jego ranach jest nasze zdrowie. Zranienie serca jest zarazem najgłębszym jego otwarciem. Bóg dopuszcza zranienia, aby nam otworzyć serce, na widzenie więcej i głębiej. Zranione serce staje się sercem wrażliwym na drugiego. Bóg, dopuszczając zranienie, wprowadza zarazem w intensywne odczuwanie istnienia. Wtedy więc nie tylko ból jest intensywny, ale równie intensywne jest też odczuwanie miłości.

Każdy człowiek jest jakoś zraniony. I dopiero uświadomienie sobie tej prawdy, otwiera nas na tajemnicę drugiego człowieka. Drugi człowiek staje się bliższy przez rany. Przez rany, jego i moje – odkrywam tajemnicę człowieczeństwa, tajemnicę godności. Cierpienie z powodu ran przybliża nas do siebie. Nasze dorastanie do kochania łączy się z cierpieniem.

Boli to, że cierpimy z powodu ran, ale i to, że ranimy innych, nawet tych, których kochamy. Ból sygnalizuje ranę. Warto się przyglądać naszym reakcjom spontanicznym, gdy ktoś nas zaskoczył, zdenerwował. Bo to są nasze zranienia, które krzyczą. Może są nieuświadomione, ale są to te miejsca w nas, jeszcze nie poddane Bogu. I albo wejdziemy w głęboką relację z Bogiem, albo będziemy się męczyć do końca życia. Warto też wiedzieć, że ktoś mnie rani, bo sam jest zraniony. Zawsze, okazanie miłości, jest droga do uzdrowienia serca.

 

39. Gdy się przystępuje do modlitwy, nie powinno się tłumić tego nastroju, w jakim się jest – mówiła św. Teresa od Jezusa. Gdy jesteśmy radośni, wpatrujmy się w Oblicze Jezusa przemienionego na Górze Tabor. Mój nastrój pomaga mi w odkryciu jakiejś tajemnicy Jezusa: cierpiącego, biczowanego, zdradzonego. Wpatruj się w Jezusa Ty, który cierpisz. Wpatruj się w Jezusa, który cierpi. Przeżywając różne stany ducha, możemy utożsamić się z Chrystusem, który doświadczył wszystkich ludzkich przeżyć. Mamy okazję by jednoczyć się z Nim, zwłaszcza podczas Eucharystii. Kiedy Chrystus ustami kapłana wypowiada słowa: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje… - mówi to również w naszym imieniu, w imieniu swego Ciała mistycznego; wtedy i nasze ciało wydaje dla innych. Nasze ciało ma służyć dla zbawienia innych. Mamy stawać się darem, pokarmem dla naszych braci i sióstr.

Będziemy spotykali ludzi, którzy będą nas krzyżowali: słowem, czynem, spojrzeniem, zachowaniem. Im zwłaszcza, mamy nieść orędzie Ewangelii, bo w życiu Jezusa nie chodziło o bogate doświadczenie życia, ale chodziło o ofiarę.

 

40. Chrześcijanin nigdy nie może chodzić smutny, ze zwieszoną głową, gdyż to byłoby oznaką braku nadziei, lub braku miłości do Chrystusa, albo też oznaką choroby, którą należałoby leczyć. Wielu „pobożnych” katolików swoją postawą pełną smutku, bardziej przypomina uczestników konduktu żałobnego, niż szczęśliwych wyznawców Chrystusa. Ludzie ci straszą innowierców oraz ludzi poszukujących, swoją postawą i skutecznie zniechęcają ich do religii katolickiej…

Już sama świadomość bycia kochanym przez Boga, nie powinna pozwolić nam na świadomy i dobrowolny smutek wewnętrzny. Jak uczą święci mistrzowie życia duchowego, Szatan najczęściej napełnia smutkiem dusze ludzi pobożnych. Trzeba także odróżnić prawdziwą Bożą radość od zwyczajnej wesołkowatości. Prawdziwa radość chrześcijańska jest czym innym, niż tzw. radość „światowa”, bo chrześcijańska jest jednym z owoców Ducha Świętego, i jest zawsze połączona z pokojem serca, jaki promieniuje z duszy w której przebywa Bóg. Na zewnątrz ujawnia się to w dyskretnych gestach, pełnych godności. Nie polega na emocjach, które mogą czasami jej towarzyszyć, ale nie muszą. Jest to radość Krzyża, płynąca z faktu, że możemy cierpieć dla Osoby kochanej – dla Jezusa Chrystusa. Więcej trzeba cieszyć się Bogiem niż martwić sobą.

41. Jezus za cudze winy pozwala się ubiczować aż do krwi. Nie żali się, nie skarży. Tylko miłość potrafi znieść niesprawiedliwość. Jan Paweł II mówił kiedyś na Litwie: Krzyż jest znakiem tej miłości. W nim został wywyższony człowiek, nawet ten najbardziej poniżony i zdeptany. Człowiek jest słaby, kiedy staje się ofiarą, ale może być jeszcze słabszy kiedy staje się oprawcą. Człowiek jest słaby, ale ten słaby człowiek może być mocny w krzyżu Chrystusa; w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. „Jaka to dla nas pociecha myśleć, że Jezus, Bóg Mocny, zaznał naszych słabości, pisze św. Teresa od Dz. Jezus; że zadrżał na widok kielicha goryczy, tego kielicha, z którego przedtem tak gorąco pragnął pić. Zapewniam, że mój kielich pełen jest po brzegi! Nie myślałam nigdy, że można tyle cierpieć... Nie mogę sobie tego inaczej wytłumaczyć, jak tylko moim niezmiernym pragnieniem ratowania dusz". To bardzo przykre, gdy patrzą na nas ze śmiechem, kiedy cierpimy. Ale myślę, że tak patrzono na Pana Jezusa cierpiącego na krzyżu. Ta myśl, pomaga mi składać tę ofiarę z całego serca.

 

42. Łaskę, utraconą po chrzcie świętym, odzyskujemy w sakramencie pokuty. Bóg odtąd nie pamięta grzechu. Grzechy po rozgrzeszeniu nie istnieją. Trwa tylko pamięć o grzechu i świadomość popełnionego zła. Wywołuje to w nas w nas ból i żal. Niektórzy pytają w nieskończoność: jak ja mogłam tak się zachować? Jak mogłam to zrobić? Odpowiedź jest prosta: Skoro zrobiłaś, to mogłaś.

Do wyboru samego dobra, dochodzi się po długim omawianiu z Bogiem swojego życia, swoich zaniedbań, pokus, pomyłek. Ale jeśli trwa w człowieku, mimo wszystko, tęsknota do Boga, troska o Komunię św., o kontakt z Bogiem, to wszystko jest dobrze. Czasami, zwłaszcza młodzi ludzie, oddalają się od Boga, wybierając tęsknoty, które prowadzą tylko do ludzkiego ciała, nie rozumiejąc, że i ciało dane jest po to, aby człowiek znalazł Boga. Budzenie się w nas pragnień cielesnych, przypomina o potrzebie jednoczenia się z Bogiem poprzez całą naszą namiętność i miłość, aby w Nim przeżyć spełnienie naszej tęsknoty.

Człowiek po to otrzymał zmysłowość, żeby pojawiły się w nim tęsknoty i skłoniły do szukania odpowiedniego dobra. A sprawy seksu chrześcijaństwo uważa za święte. Bóg stawia tutaj ludziom wysokie wymagania. To co święte, musi być chronione.

 

43. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Moc w słabości się doskonali. W mojej słabości pokładam całą ufność moją – mówiła Patronka misji, nawiązując do słów św. Pawła Apostoła. Bóg, właśnie dlatego, że widzi jak jesteśmy słabi, bezsilni, nędzni, a zwłaszcza, gdy widzi, że uznajemy naszą słabość, spieszy nam z pomocą. Słabi są uprzywilejowani przed Bogiem; mają pierwszeństwo. Bóg woli nas słabymi, bo wtedy może więcej dawać Siebie.

Czego nie możesz znieść w sobie, to oddaj Bogu. Pamiętaj, że tam gdzie jest nasza niemoc, tam też jest nasza siła. Tam gdzie jest nasza nędza, tam też jest nasza wielkość. Tam, gdzie jest ciemność, tam także panuje światło. Jednak tylko wiara może nam o tym powiedzieć, i jedynie nadzieja pozwala nam to usłyszeć. Bóg chce pokory serca.

Cisi i pokorni mają moc w sobie, i nie potrzebują głośno krzyczeć. Pustka krzyczy, która chwali się mocą, ale tak naprawdę jest tylko maską. Pomyśl, kiedy naprawdę jesteś sobą? Są ludzie, którzy przez całe życie nie akceptują siebie. Co jest Twoją słabością, której się wstydzisz? I po co udajesz, że nie potrzebujesz nikogo i niczego, nawet Boga?

 

44. Dla niektórych ludzi Twoje życie może być jedyną Biblią jaką przeczytają. Chrystus nie ma innych rąk, tylko nasze ręce, aby wykonywać dzisiaj swą pracę. Nie ma innych nóg, tylko nasze nogi, aby ludzi prowadzić do zbawienia. Chrystus nie ma innych ust, tylko nasze usta, aby ludziom opowiadać o Sobie. Nie ma innej pomocy, tylko naszą pomoc, aby ludzi sprowadzać ze złej drogi. My jesteśmy jedyną Biblią, którą jeszcze czytają współcześni.

Dziś trzeba mieć odwagę stawania po stronie Jezusa. Powinniśmy konsekwentnie dawać autentyczne świadectwo Chrystusowi, że jesteśmy Jego uczniami. Znamy te słowa: Kto Mnie wyzna przed ludźmi, tego i ja wyznam przed Ojcem Moim, który jest w Niebie.

Tylko pomagając się zbawić innym, sami doznajemy zbawienia. Tylko ochraniając innych, sami znajdujemy ochronę. Tylko troszcząc się o innych, sami stajemy się przedmiotem troski.

Czy mogę uczciwie powiedzieć, że razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża? I teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus?

Ktoś postawił takie pytanie: Dlaczego Ty Chryste nie zrzuciłeś na drodze swego Krzyża? Przecież mogłeś. Miałbym teraz wytłumaczenie aby porzucić własny.

 

45. Chrystus dał najwyższy przykład osobom pokutującym, dlatego, że chciał ponieść karę nie za swoje, ale za grzechy innych ludzi. Mówił z wysokości krzyża: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Czy ja też tak potrafię, jak Jezus, przebaczyć tym którzy mnie źle czynią?

Wielki Post jest właściwym czasem, aby pomyśleć, komu i co jeszcze mam przebaczyć? Po to jest przebaczenie, żeby nieustannie naprawiać nasze wzajemne relacje. Trzeba to uczynić koniecznie, bo mówi Ewangelia: Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz Niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.

Zdarza się czasem bolesna sytuacja, że druga strona nie chce przyjąć przebaczenia. Co wtedy robić? Cóż, pozostaje modlitwa, dużo modlitwy do Ducha Świętego. Duch Święty wzywany działa natychmiast; to jakby lód rzucić na słońce. On roztapia twarde serca i kruszy mury.

A taka sytuacja uświadamia nam sytuację Boga wobec człowieka, który nie chce przyjąć od Boga przebaczenia.

 

46. Me życie jest cieniem me życie jest chwilką, co ciągle ucieka i ginie, by kochać Cię Panie, tę chwilę mam tylko i dzień ten dzisiejszy jedynie. Zatrzymajmy się dziś nad słowami św. Teresy od Dz. Jezus. Teresa mówi: Ostatecznie wszystko mi jedno, czy będę żyć, czy umrę. Nie wyobrażam sobie, abym miała po śmierci więcej, niż mam teraz w życiu. Zobaczę Boga, to prawda.  Ale jeśli chodzi o obcowanie z Nim, to już tu, na ziemi jestem z Nim w całej pełni. Nie pragnę więcej śmierci niż życia. To znaczy, gdybym miała wybierać, wolałabym umrzeć. Ale ponieważ to Bóg wybiera za mnie - chcę tego, czego On chce. Kocham to, co On czyni.

Aby dojść do jakiegoś celu, trzeba używać odpowiednich środków. Jezus, pozwolił mi zrozumieć, że chce mi dawać dusze poprzez Krzyż, toteż cierpienie pociągało mnie coraz bardziej, w miarę jak się zwiększało. Jakież to szczęście cierpieć dla Tego, który miłuje nas do szaleństwa, i uchodzić za szaloną w oczach świata. Czyż może być radość większa od tej, którą daje cierpienie z miłości ku Tobie? A cierpienie, im bardziej jest ukryte, im mniej jest widoczne dla oczu stworzeń, tym większą radość sprawia Tobie mój Boże!  Za jedno cierpienie zniesione z radością, będziemy przez całą wieczność więcej miłowali Dobrego Boga! Droga do doskonałości wiedzie przez Krzyż. Nie ma świętości bez wyrzeczenia i bez walki duchowej. Bardzo cierpię – ale czy cierpię dobrze?

 

47. Nie szata zdobi człowieka, ale go wyraża. W jakimś zdrowym wymiarze mamy się troszczyć także o swój strój. Tymczasem spotykamy ludzi którzy ubierają się na pokaz, albo takich, którzy w ogóle nie dbają o to, co na siebie wkładają. Zanika poczucie tego, co jest stosowne a co nie i zrozumienie, że strój oznacza m.in. szacunek wobec tych, z którymi się spotykamy. Twoje ubranie mówi wiele o Twoim stylu życia i o Twojej postawie duchowej. Zewnętrzny zbytek skrywa nierzadko duchową pustkę. Czasem ktoś jedynie z ubrania czerpie poczucie bycia kimś. Strój szyty do rozmiaru serca i głębi duszy, w kolorach bezpiecznych i niekrzykliwych, czyni osobę bardziej przystępną i otwartą, chroni od wyniosłości i pychy. Kobieta ma być piękna przede wszystkim od strony duszy, bo jest kimś, kto ma wychowywać innych do właściwego spojrzenia na siebie. A mężczyźni szanują tylko te kobiety, które szanują same siebie. Jezus chce, żebyśmy nasze potrzeby widzieli w odpowiednich proporcjach: Nie troszczcie się zbytnio, o to, czym macie się przyodziać … Nie oznacza to całkowitej beztroski. Chciejmy, także przez swój styl ubierania się pokazywać innym, że jesteśmy ludźmi, którzy w centrum swojego życia stawiają Boga.  Nie ma czystego serca ten, kto za wszelką cenę chce zwrócić uwagę na siebie.

 

48. Istnieje zawsze pewien rodzaj zakłopotania w obecności żebraka lub biednego. Próbujemy się usprawiedliwiać, że nie można dawać wszystkim; że on ma taki los na jaki sobie zasłużył, że to jego wybór, że pije. Często traktujemy nasze plany jako usprawiedliwienie, by nie pośpieszyć z pomocą ubogiemu. Bo jeśli się przy nim zatrzymamy, to coś stracimy: czas albo pieniądze. Unikamy spotkania ze wzrokiem ubogiego, nie chcemy patrzeć, bo odsłania on nasz egoizm. Ubogi budzi litość ale i gniew, że przychodzi nie w porę. Ale tak to już jest, że Bóg przychodzi zawsze inaczej niż się spodziewamy. Jezus uczył: czyńcie innym to, co chcecie, żeby wam ludzie czynili. Zastanówmy się dzisiaj, gdybyśmy byli w takiej sytuacji jak żebrak, spragnieni i głodni, to chcielibyśmy, żeby jak wobec nas postąpiono? Przypomnijmy sobie przypowieść Jezusa o Łazarzu i bogaczu. Trzeba więc dać to co możemy: kanapkę, uśmiech, pomoc. I nie czuć się kimś lepszym, kto pomaga komuś gorszemu. Jeśli nasz sposób działania, poniża innych i utwierdza ich w poczuciu braku wartości, to nie postępujemy według Ewangelii. Miłosierdzie wobec ubogiego, polega na tym, żeby podnieść wartość tego człowieka w jego własnych oczach.

A wszystko co potrafiliśmy z serca dać i poświęcić, przyniesie obfity owoc.

 

49. To, co możemy dać Bogu i człowiekowi, jako szczególnie cenne, to nasz czas. W zależności od tego, komu dajemy czas, poznajemy, gdzie skłania się nasze serce. Cóż, czas ucieka, wieczność czeka. Niedługo skończy się Wielki Post 2015 roku. Wielu szuka sposobu na zabicie czasu, a ten jest najcenniejszym darem, jaki dał nam Bóg. Czas jest dobrem, tak biednego jak i bogatego. Bóg czyni wszystko we właściwym czasie. Nie ma rzeczy cenniejszej od czasu, ale też nie ma rzeczy tak mało szanowanej i bardziej pogardzanej niż czas. Wszystko powinno się robić we właściwym czasie. I do prawdziwej mądrości należy również czekanie na właściwy czas. Dziękujmy Bogu za nadzwyczajną prędkość czasu, myśląc, że o zachodzie każdego dnia jesteśmy o krok bliżej Niego. Bóg czeka cierpliwie, jak żebrak, czy w końcu zechcę Go kochać. Spełniajmy szybko dobre uczynki, bo może zabraknąć nam czasu. Czas spożytkowany na chwałę Boga i dla zdrowia duszy nigdy nie jest czasem straconym. To nie czas się spieszy, to my nie nadążamy. Bóg wie, co robi. Nie myli się w przydzielaniu ludziom czasu. Każdemu daje czas na zrobienie tego, co chce, żeby zrobił. Czas ma ogromną wartość, ponieważ każda stracona chwila, jest stracona na zawsze. Czasu utraconego nie da się już odzyskać. A co człowiek posiał przez ziemskie swe życie, w wieczności wszystko zbierze przeobficie.

 

50. Wielu młodych ludzi, poważne decyzje odkłada na później; także te dotyczące życia zakonnego czy kapłańskiego. Twierdzą, że rozeznają, że są poszukujący i trwa to rok, dwa, trzy lata itd. Uprawiają jakiś rodzaj turystyki miedzy zakonnej. Nie mają odwagi zaangażować się na serio. Szukają bardziej niż Jezusa duchowego bezpieczeństwa. Można im postawić zasadnicze pytanie: czy jesteś poszukujący po to, żeby poszukiwać, czy po to żeby znaleźć? Kiedy się nie jest pewnym swego celu, zawsze będzie się miało trudności w zaakceptowaniu środków i pogodzeniu się z koniecznością utraty pewnych rzeczy.

Niebezpieczne w wyborze każdego powołania, jest myślenie o sobie, czy mnie tam będzie dobrze? To nie jest myślenie według Ewangelii. Pytaj się czy innym z Tobą będzie dobrze. To przez Ciebie ma być lepiej. Wchodzi się w życie zakonne, idzie do seminarium bo odkrywa się Boże wezwanie, żeby tam pójść. Bóg wyznaczył nam drogę jak GPS dla kierowcy. Możemy oczywiście wybrać drogę po swojemu, ale czy tą inną szybciej dotrzemy do celu? Doświadczenie życia mówi, że ci, którzy nie słuchali Boga, na łzach, które potem wylali przypłynęliby do miejsca z którego kiedyś uciekli. Gdy człowiek ucieka przed drogą powołania – żyje w swoim wymyślonym świecie, ze swoimi wymyślonymi problemami, zamiast się zająć ludźmi wołającymi dziś o wiarę i miłość. Jan Paweł II nauczał: Jezus powierza nam zadania, nie zawsze jasne i zrozumiałe w płaszczyźnie dnia dzisiejszego, a wytłumaczalne dopiero w perspektywie przyszłości. Nie zawsze są one dla nas wygodne i niekoniecznie racjonalnie uzasadnione. Jednak, gdy odpowiemy na nie w pokorze serca, w dialogu z Chrystusem i w przyjaźni z człowiekiem, zwyciężymy”.

51. Wspominając nauczanie św. Jana Pawła II, przywołajmy dziś Maryję, której zawierzył on całkowicie siebie i losy Kościoła. Papież uczył, że w historii zbawienia działanie Boga nie dokonuje się bez współpracy z ludźmi: Bóg nie narzuca swego zbawienia. Nie narzucił go także Maryi. W wydarzeniu zwiastowania zwraca się do niej w sposób osobisty, pobudza jej wolę i oczekuje odpowiedzi. Maryja zgodziła się być Matką Mesjasza, który przybył aby zbawić swój lud od jego grzechów. Była to pełna i bezwarunkowa zgoda Służebnicy Pańskiej na przyjęcie uczestnictwa w dziele zbawienia, którego Jezus miał dokonać. Jej pokorne fiat, było też świadomym przyjęciem cierpień związanych z dziełem Odkupienia. Maryja przeżywała swą wiarę w postawie ustawicznego jej pogłębiania, przechodząc momenty ciemności już od pierwszych dni swego macierzyństwa. Te trudne chwile zdołała przezwyciężyć dzięki postawie słuchania Bożego Słowa i okazywania mu posłuszeństwa. Również i my winniśmy czynić wysiłki, aby pogłębiać i umacniać naszą wiarę poprzez wsłuchiwanie się, czczenie i przyjmowanie Słowa Bożego i uważne badanie znaków czasu. Maryja jawi się nam jako przykład odważnej nadziei i czynnej miłości; Przeżywała miłość, przyjmując wszystkie jej wymogi, łącznie z największą ofiarą. Stała u stóp krzyża, a to oznacza męstwo, odwagę i wytrwałość mimo wielkiego cierpienia. Wierni jej przykładowi, winniśmy również pozostawać mocni nadzieją, nawet wtedy, kiedy burzliwe chmury gromadzą się nad nami.

 

52. Wiara Kościoła uczy, że przez krzyż Bóg zrodził nas do żywej nadziei. Zwycięską moc nadziei Maryja czerpała tylko od Boga. Ilekroć chrześcijanin wraz z Maryją próbuje kontemplować krzyż, zostaje przeniknięty mocą zmartwychwstania. Maryja najlepiej przeprowadzi nas przez bolesne wydarzenia. Świadectwo wielu jej czcicieli, potwierdza, że z Nią, codzienność przeżywa się inaczej. Dobrze jest z Maryją szukać ratunku dla świata i dla siebie. Świat można zmienić przez modlitwę i pokutę.

Jezus podjął pokutę za nas. Szczytem tej pokuty była Jego śmierć na krzyżu. My również, naśladując Chrystusa, możemy ofiarować pokutę za innych. Modlitwa, pokuta i umartwienie to ratunek w obecnej sytuacji, w której nic już na świecie nie jest ani stałe ani pewne. Tak wiele słychać ludzkich buntów i oskarżeń przeciw Bogu. Mamy cywilizację śmierci i publicznego obrażania Boga. Szatan coraz głośniej krzyczy. Jak zamknąć mu usta? Ktoś powiedział, że różaniec to na diabła kaganiec. Wiernością modlitwie różańcowej odpowiadajmy na apel Matki Bożej z Fatimy. Św. o. Pio mówił, że Kto chce zwyciężyć wszystkie bitwy, niech weźmie za swą broń różaniec święty. W różańcu możemy być z Jezusem zawsze i wszędzie, we wszystkich tajemnicach Jego życia.

Komu Matko dzisiaj wierzyć, kto pomoże, kto zrozumie, wiek dwudziesty zniszczył miłość, tylko Ty dziś kochać umiesz. Komu ufać jak nie Tobie, w Twoje dłonie wszystko złożyć, świat zawodzi, Ty zostajesz, by mi serce Swe otworzyć. Matko, rozpal wszystkie serca, niech się miłość w nich obudzi, by umiały kochać Ciebie, a przez Ciebie kochać ludzi.

 

53. Wpatrując się w Maryję napełnioną bólem, ale wierną Panu, warto kontemplować trwanie Maryi przy Chrystusie, pisze bp Adam Szal. Podziwiamy Ją zwłaszcza w godzinie śmierci Jezusa. Przecież tak wielu ludzi stało pod krzyżem. Wielu spośród nich drwiło nie tylko z Jezusa, ale także z Jego Matki. Przecież stała Ona tam jako matka zbrodniarza. Mimo szyderstw, złośliwych spojrzeń i komentarzy wytrwała przy krzyżu. Chrześcijanin konsekwentny w swej wierze w rodzinnym domu, w zakładzie pracy, szpitalu, szkole czy na uniwersytecie, wielokrotnie spotyka się z cierpieniem, szyderstwem, przewrotnymi komentarzami a nawet prześladowaniami. Tak łatwo w tych trudnych chwilach zwątpić, a nawet utracić wiarę, gdy kwestionuje się ideały i autorytety, a świętości religijne i patriotyczne obrzuca się błotem. Jakże jesteśmy podobni wówczas do Maryi stojącej pod krzyżem Syna. Można też powiedzieć, że jesteśmy podobni do Maryi trwającej w naszych sanktuariach, mimo naszych grzechów i licznych niewierności. Kończący się okres Wielkiego Postu jest okazją do podjęcia i zrealizowania testamentu Chrystusa z Krzyża. Możemy i powinniśmy, tak jak św. Jan Apostoł, wziąć Maryję do siebie i uczyć się od Niej trwania przy Jezusie. Trwajmy przy Jezusie i Jego Kościele. Nawet wówczas, gdy będzie to tak trudne jak obecność Maryi na Kalwarii. Ale nie zapominajmy też, że konsekwencją tego trwania przy Krzyżu jest Zmartwychwstanie.

 

54. Bój się człowieka dla którego nie ma nic świętego. Chrześcijanie noszą krzyż z Jezusem. Noszą go szacunkiem i nie traktują tego znaku jak kolczyk , breloczek czy maskotkę. Pan Jezus to nie moda, bo akurat w tej modzie chodzi o to, żeby Jezusa nie było widać. Chrześcijanie z szacunkiem wykonują znak krzyża, nie byle machnięciem przez ramię. Tym znakiem nie tyle rozpoczynamy modlitwę, ile już się nim modlimy, żegnając się, oddajemy chwałę i uwielbienie Trójcy Przenajświętszej. Dziękujemy Bogu Ojcu za miłość, jaką okazał w stworzeniu świata, Synowi Bożemu za łaskę odkupienia na Krzyżu, a Duchowi Świętemu za uświęcenie nas. Oprócz chwały, uwielbienia i dziękczynienia Bogu, wyznajemy również wiarę w jednego Boga w trzech Osobach. Znak Krzyża świętego ma ogromną moc, jest znakiem naszego zbawienia. W tym znaku tym możemy dokonywać wielkich rzeczy. Żegnając się oddalamy od nas złe moce, gdyż szatan ucieka przed tym świętym znakiem. Krzyż jest kluczem, którym Zbawiciel otworzył nam bramy Nieba. Otaczajmy więc wielką czcią i miłością ten święty znak zbawienia. Nie wstydźmy się go czynić publicznie i bądźmy dumni z tego, że jesteśmy dziećmi Kościoła Świętego, którego bramy piekielne nie przemogą. W czasie prześladowania Kościoła w Polsce ktoś ułożył wymowne słowa pieśni:

Nie zdejmę krzyża z mojej ściany, za żadne skarby świata. Bo na nim Jezus ukochany grzeszników z niebem brata. Nie zdejmę Krzyża z mego serca, choćby mi umrzeć trzeba, choćby mi groził kat, morderca, bo Krzyż to klucz do nieba. Nie zdejmę Krzyża z mojej duszy, Nie wyrwę go z sumienia, bo Krzyż szatana wniwecz kruszy, bo Krzyż to znak zbawienia. A gdy zobaczę w poniewierce Jezusa Krzyż i ranę, która otwiera Jego Serce, w obronie Krzyża stanę.

 

55. W sercu każdego człowieka istnieje wielkie pragnienie bycia kochanym, ponieważ jesteśmy stworzeni z miłości i dla miłości. Bóg jest Miłością. Kiedy człowiek nie czuje się kochany, ma potrzebę bycia podziwianym, bo inaczej czuje się jakby nie istniał. Jest gotowym na wszystko, aby znaleźć spojrzenie, które da mu poczucie wartości. Jeśli nie jest kochany za to, że jest, za zdolność do dobra, wtedy stara się zwrócić na siebie uwagę – złem; demonstrując swą zdolność do niszczenia, do nienawiści. Gdy brakuje komuś poczucia własnej wartości, tożsamości – ma potrzebę identyfikacji z jakąś grupą, która pokonuje innych. Aby mieć poczucie, że żyje, musi podkreślać to na zewnątrz, czymś się wyróżniać, krzykiem, buntem, strojem. Młodzieżowy zespół Lux Torpeda śpiewa w jednej z piosenek:

A we mnie samym wilki dwa oblicze dobra oblicze zła. Walczą ze sobą nieustannie. Wygrywa ten, którego karmię. Tożsamość nabywa się dzięki rodzinie, kulturze, edukacji. Jest ona także kształtowana przez wybory człowieka i fundamentalne wartości. Ci, którzy nie mają jasno określonej tożsamości i nie wyznają jasnych wartości nie mogą prawdziwie otworzyć się na innych. Nie będą umieli dawać, gdyż nie bardzo wiedzą kim są, czego chcą i co powinni robić. Ukryci za solidnymi murami, osądzają i potępiają tych, co nie postrzegają świata tak samo jak oni.

Ale zasadniczo każdy człowiek jest zdolny do przemiany, do większego otwarcia się, do odpowiedzi na miłość. Niebezpieczeństwo człowieka polega na tym, że chciałby on być kimś innym, lub jak ktoś inny, lub być zgoła Bogiem. Bogiem nie jesteś, bądź więc człowiekiem!

 

56. Podziały i uprzedzenia to realia ludzkiego życia, a pretensje to nasza choroba. Człowiek chce zniszczyć drugiego, który jest inny, ale tak naprawdę chce zabić cząstkę tej ciemności, którą nosi w sobie. Tak szybko osądzamy drugiego, widzimy jego braki, zazdrościmy, jeśli widzimy, że jest lepszy od nas. Jezus mówi w Ewangelii, że tak wyraźnie widzimy braki drugiego, a tak trudno nam zobaczyć swoje własne: Dlaczego widzisz drzazgę w oku brata a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Warto sobie uświadomić, że to jak traktujemy drugiego prowadzi go do zachowywania się w taki właśnie sposób. Przez osąd oddzielamy się od drugiej osoby.

Niestety, podziały istnieją, nawet wewnątrz Kościoła. W Liście św. Pawła do Efezjan czytamy: Ale teraz w Chrystusie Jezusie, wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. W swoim ciele pozbawił On mocy, Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. 

Nie bądźmy tacy ważni, bo to, co przeszkadza być w jedności z innymi – to nasza wielkość. I nie ma takiego problemu dotyczącego braku jedności, który nie mógłby być pokonany przez większą pokorę lub przebaczenie.

 

57. Jedna godzina boleści więcej nas uczy niż, wiele godzin radości. Ostatni etap życia jest wiekiem ogołocenia i strat, które przygotowują na ostateczną śmierć. Każda więź z drugim człowiekiem kiedyś się skończy. Siły topnieją, pojawiają się kłopoty ze zdrowiem, słabnie pamięć. Człowiek traci siły i przyjaciół. W ten sposób koniec życia ludzkiego przypomina jego początek, kiedy się potrzebowało być karmionym, ubieranym, i mytym. Człowiek w podeszłym wieku przypomina dziecko. Jakąkolwiek drogą przebiega życie, starość jest wiekiem cierpienia. W naszych czasach wiele starszych osób żyje w stanie wewnętrznej pustki, z dala od dzieci, w opuszczeniu. Wielu musiało się wycofać do domów opieki, gdzie czują się niepotrzebni i niechciani. Ludzie słabi i chorzy nie potrzebują wielkich gestów ani mądrych pouczeń. Potrzebują obecności kogoś, kto weźmie ich za rękę. Wielcy tego świata pod koniec swego życia także stają się mali i słabi. Ogołocenie, pozwala im powrócić do istoty do tego co najważniejsze.

Jezus swoim ogołoceniem na Krzyżu objawia egzystencjalne ubóstwo każdego człowieka, bez względu na jego status materialny: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Nie przestają być prawdziwe słowa Psalmu 39: Człowiek jak cień przemija. Ale jednocześnie w Chrystusie zostają uwydatnione słowa Psalmu 8: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz i czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego. Uczyniłeś go niewiele mniejszym od Aniołów uwieńczyłeś go czcią i chwałą. Jezus ubogaca nas swoim ubóstwem; zaświadcza, że skoro na początku nasze ubóstwo było wielkim bogactwem, to także na końcu, w dniu śmierci, może się takim okazać. Człowiek powinien zawsze mieć dystans do nabywanych i używanych przez siebie dóbr. Cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?

 

58. Żyjemy w świecie, który nieustannie się zmienia. Telewizja stale pokazuje nowe wzorce postaw i wielu młodych ludzi stara się tak żyć, jak uczą współczesne media. Nie tylko młodzież nie ma siły zaakceptować ofiary a nawet jakiegokolwiek wyrzeczenia. Wielu ochrzczonych jest za aborcja, za eutanazją… W bogatych społeczeństwach istnieje lęk przed dawaniem życia. Siła i sukces postrzegane są jako wartości najwyższe. Kultura tych społeczeństw sprzyja pogardzaniu tymi, którym się nie udaje. Telewizja pomimo wielu dobrych programów wprowadza duże zamieszanie w świecie wartości: co jest dobre a co złe. Gdy neguje się moralność, następuje koniec szacunku dla osoby i otwiera się drzwi każdej niesprawiedliwości. Wielu ludzi czuje dziś przesyt obrazów lub przesyt informacji i żyje na poziomie powierzchowności. Nie ma czasu ani ochoty by spojrzeć głąb siebie. Starają się mieć wszystko i natychmiast. Rodzi się w nich potrzeba coraz silniejszych przeżyć i wrażeń. Słabną zasady moralne i religijne przez wpływ mediów wystawiających na scenę silne doświadczenia i doznania, ducha rywalizacji i potrzeby sukcesu, totalnej wolności osobistej.

Ale kiedy się świat kręci, wszystko przemija. Stoi krzyż, więc się nie zagubimy.

 

59. Nie jest łatwo opowiedzieć się za prawdą i sprawiedliwością. Poncjusz Piłat wiedział, że Jezus był niewinny, ale nie odważył się go uwolnić ze strachu przed utratą stanowiska, zaszczytów i przywilejów.

Niekiedy drugi człowiek nie chce usłyszeć prawdy, nie chce jej zobaczyć ani przyjąć. Prawda przeszkadza mu, bo odsłania jego niedostatki, których nie jest jeszcze gotów zaakceptować. Wtedy trzeba poczekać na właściwy moment. Są w człowieku rzeczywistości, które można zmienić od razu i są takie których zmienić nie można. Trzeba wtedy szukać tego co możliwe. Głębokie uzdrowienie wewnętrzne człowieka dokonuje się wtedy, kiedy wybiera on prawdę i sprawiedliwość, gdy idzie za głosem sumienia; gdy uporządkuje relacje z najbliższymi. Osoba która źle żyje ma wyrzuty sumienia, więc ucieka w złudzenia, w teorie. Stara się znaleźć sposoby, żeby się usprawiedliwić, często potępiając i oskarżając drugiego. Poczucie winy ujawnia się w tysiącu oskarżeń.

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” mówi Jezus. Najważniejszą dla każdego człowieka Prawdą jest sam Chrystus. W świetle Jego nauczania należy zwalczać w sobie takie postawy i zachowania jak np. kłamstwo, obmowa, oszczerstwo, chęć wynoszenia się nad innych, gadatliwość, dąsanie się, ducha krytyki, zbytnią ciekawość, nerwowość, narzekanie, zamiłowanie do intryg, zajmowanie się cudzymi sprawami. Jeżeli autentycznie otwieramy się na Pana Boga, na jego miłość i łaskę, to łatwiej przychodzi nam otwierać się na naszych bliźnich i traktować ich w perspektywie daru a nie jako spełnienie naszych oczekiwań.

 

60. Wszyscy mamy jakieś plany. Jeżeli życie toczy się nie tak jak sobie zaplanowaliśmy wpadamy w gniew i smutek. Spotykamy rzeczywistość która rozczarowuje, rodzi bunt, bo np. ktoś nadużył naszego zaufania. Potrzebne jest wtedy odkrycie innej radości, innej pełni. Potrzebne jest doświadczenie, które pomoże zamienić smutek w radość. Szczęście znajduje się wewnątrz nas samych. Problemy nie są problemami, bo zależy jak my do nich podchodzimy, czy my je traktujemy jako problemy. Doświadczenie Boga pozwala zrozumieć, kim jesteśmy naprawdę, że życie w nas jest piękne, że posiada niepowtarzalną wartość, którą możemy pomnażać. Miłość może się urzeczywistniać w różnych formach. Ktoś może odnieść sukces w dziedzinie zawodowej, a ktoś inny w dziedzinie wiary.

Chcemy by inni nas akceptowali, a czy my akceptujemy ich postawę braku akceptacji wobec nas? I nie oczekujmy od innych tego, co może nam dać tylko Jezus. Czasami trzeba Go przeprosić:

Wybacz mi, Panie, wszystkie me słabości, niestałość wiary, brak zaufania Tobie, czynienie Ci wyrzutów: że milczysz, że zapomniałeś o mnie, że Cię nie obchodzę, że jesteś okrutny, że cierpieniem darzysz, że taki jesteś daleki... Przebacz mi, Panie, że z Tobą się targuję, przeciw Tobie buntuję... bowiem nieustannie szukam Ciebie, Boże, odnajduję, gubię i znowu odnajduję... czuję, że jesteś bardzo blisko mnie. Często nie mam odwagi powiedzieć Ci o wszystkich kłopotach, wahaniach, rozterkach... Daj mi poznać Twoje drogi Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według twych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.

 

61. Nasze spotkanie z Jezusem - Synem Bożym, prowadzi nas do Matki pisze biskup Adam Szal. Szczególnie bliską jest nam Maryja w tajemnicach bolesnych. Jawi się nam jako trwająca przy Synu. Z woli Chrystusa umierającego na krzyżu macierzyństwo Maryi zostało rozciągnięte wobec wszystkich ludzi. Tym samym Maryja trwa przy naszych ludzkich losach, zarówno tych wspaniałych, jak i bolesnych. Owo trwanie Maryi przy ludziach ufających Jej Synowi przejawia się także w tym, że obierając sobie wśród nas miejsca Swej szczególnej obecności dzieli z nami dole i niedole. Pragnie być ze Swoimi dziećmi. Dzieje poszczególnych sanktuariów maryjnych mogą stanowić piękną ilustrację solidarności Maryi z nami. Wizerunki Niepokalanej były czczone przez rzesze pielgrzymów, ale też doznawały profanacji, a nawet fizycznie były ranione. Tak było choćby w przypadku Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej czy też Matki Miłosierdzia z Ostrej Bramy. Mimo tych bolesnych faktów Maryja trwa wśród nas, będąc jednocześnie zachętą do naszego konsekwentnego opowiadania się po stronie Chrystusa. Maryję widzimy obecną w ważnych momentach związanych z życiem Chrystusa i Jego Kościoła. Tym samym mamy okazję kontemplować Jej postawę i uczyć się od Niej konsekwencji w realizacji raz powiedzianego Bogu tak - "niech mi się stanie...". Dzięki ofiarowaniu Bogu swoich codziennych cierpień stajemy się podobni do Matki Bożej stojącej pod krzyżem

 

62. Jednym z najtrudniejszych życiowych doświadczeń, jest doznanie pogardy i odrzucenia.

Było to także wielkie cierpienie Jezusa. Tłum, który najpierw szedł za Nim, potem Go odrzucił. Jezus został także zdradzony i zostawiony przez swoich uczniów, którzy Go nie zrozumieli. Opuszczenie przez przyjaciół, jest ogromnym cierpieniem. Zwróćmy się teraz do Jezusa słowami modlitwy:

Panie Jezu, Kiedy podobnie jak Ty zostajemy zdradzeni przez przyjaciół: zmiłuj się nad nami. Kiedy tak jak Ty jesteśmy pozbawieni wszelkiej pomocy: zmiłuj się nad nami.

Kiedy, tak jak Ciebie, spotyka nas wrogość i nienawiść: zmiłuj się nad nami.

Kiedy jak Tobie za miłość odpłacają nam niewdzięcznością: zmiłuj się nad nami.

Kiedy Ojciec zdaje się nie słyszeć naszej modlitwy: zmiłuj się nad nami.

Kiedy w noc cierpienia światło wiary zdaje się okrywać mrokiem: zmiłuj się nad nami.

Kiedy w godzinach Ogrójca rozpacz grozi pokonaniem nadziei: zmiłuj się nad nami.

Kiedy miłość Boga zdaje się w nas zamierać: zmiłuj się nad nami.

Kiedy tak jak Ciebie, nachodzi nas trwoga śmierci zmiłuj się nad nami.

Jezu, który całe nasze cierpienie wziąłeś w Ogrójcu na siebie, zmiłuj się nad nami.

Jezu, który w Ogrojcu i na krzyżu uświęciłeś nasze cierpienie, wysłuchaj naszego wołani.

Jezu, tych, co cierpią z Tobą i w Tobie, wprowadź do chwały Ojca. Amen.

Święta

Czwartek, III Tydzień Wielkanocny
Rok B, II
Dzień Powszedni

Galeria

Wyszukiwanie