Bóg redaguje dziennik
naszego życia;
Boska dłoń spisuje naszą historię:
zatroszczmy się o to, aby była ona piękna.
Bossuet

 

Życie nasze
to podróż po wzburzonych wodach oceanu,
pośród ciemności nocy;
wiara to latarnia morska,
co nam drogę do portu wiecznej szczęśliwości ukazuje;
wierność w obowiązkach to czółno,
które nas od morskich broni bałwanów,
tj. od wpływów świata;
nadzieja, ufność w Bogu to kotwica,
co nas od zatonięcia ratuje;
miłość to wiatr, co żagle nadyma i do nieba wiedzie.
bł. Honorat Koźmiński

A MOŻE BÓG CHCE, BYM ZOSTAŁA… ZAKONNICĄ?

15 VIII 1997
Jest przedpołudnie. Cicho, spokojnie. Wokół mnie przyjazna atmosfera, a we mnie nadzieja na odnalezienie sensu, spokoju wewnętrznego. Wieczorem pójdę do katedry z sercem skruszonym, ze słowami przeproszenia Matki i Jej Syna za nieufność, za brak gorliwości i odwagi w wierze, za niewierność w myślach i wiele innych rzeczy. Czekam na Ciebie dobry Boże. Przyjdź do mnie Panie, pociesz mnie, niechaj mi łaska Twa pomoże. Wczoraj udzieliłeś mi łaski żalu.

Obejrzałam film o ks. Prymasie Wyszyńskim. A gdy widzę Papieża i Prymasa we wzajemnym uścisku, trudno mi opanować wzruszenie. Dwaj wielcy Polacy, wielcy to może za mało powiedziane: Dwaj wielcy święci ludzie, a są moimi rodakami. Gdy słyszę ich słowa, one trafiają mi prosto do serca i poruszają do głębi, jak żadne inne. Oni dwaj mówią z głębi swych polskich serc i z mocą Bożą tak silną, że otwierają słuchającym oczy, uszy i serca, choćby te były od dawna zamknięte. Do śp. ks. Prymasa Wyszyńskiego mam jakieś szczególne zaufanie. Już wcześniej czytałam to, co napisał, m.in. w „Zapiskach więziennych”. W moim odczuciu jest to człowiek święty. Nie znałam go bezpośrednio z wizyt czy homilii, bo byłam za mała, aby rozumieć, co mówił, ale teraz muszę przyznać, że choć nie jest on jeszcze beatyfikowany, jest mi pośrednikiem u Boga. Tak wyraźnie to czuję, że chyba dopiero teraz zaczynam rozumieć, co znaczy świętych obcowanie. Rzadko prosiłam jakiegoś świętego o pośrednictwo, ale zwracać się do ks. Prymasa zdarzało mi się nieraz. Jakoś tak mu ufam. Jemu tak zależało, aby nas oddać Bogu przez Maryję; byśmy sami chcieli oddać się jej w niewolę miłości.

Więc teraz, gdy go proszę, aby mi pomógł prawdziwie odnaleźć Boga i zrozumieć, co jest we mnie złe a co dobre, jestem przekonana, że mi nie odmówi. Dziś, księże Prymasie pomóż mi podejść do konfesjonału i zacząć żyć jak należy. Wczoraj to właściwie z Tobą rozmawiałam tak jakbyś żył. Pytałam, płakałam, skarżyłam się jak ojcu, a ty byłeś gdzieś bardzo blisko, słuchałeś i odpowiedziałeś na moje pytania. Dziękuję Ci za tę radę. Tak wyraźnie mnie spytałeś czy mam różaniec. Tak, odpowiedziałam. Więc idź teraz, weź go i odmów, a resztę zostaw. Tak zrobiłam i jeszcze raz dziękuję.

Gdy odmawiałam różaniec, moje myśli, zmieszane ze łzami jak deszcz, same się poukładały. Zrozumiałam, co mam zrobić. Maryja niemal dotykalnie mnie objęła i schroniła pod swój płaszcz. Nie odrzuciła ani nie zostawiła mnie samej. To jest Matka, która wszystko rozumie, sercem ogarnia każdego z nas.

Piszę teraz i się zastanawiam:, Dlaczego nie umiem ciągle trwać przy Bogu? Potem płaczę, nie mogę sobie znaleźć miejsca, szukam usprawiedliwienia, wytłumaczenia, jest mi wstyd i jakoś tak się czuję, jak musiał czuć się syn marnotrawny.

Wracając do tego filmu o śp. Prymasie Tysiąclecia, to padły tam słowa, które odniosłam do siebie. Ks. Prymas w więzieniu mówił do Boga: Samotność jest oglądaniem Ciebie z bliska. Tak mi się to zdanie podoba, albo inna myśl, że złośliwość ludzka jest szkołą pokory i cierpliwości. Wiem z doświadczenia, co to znaczy. Wiele jest takich myśli, które chciałabym zapamiętać. Albo tekst z rozważań ks. Pietraszki: Boże mój czemuś mnie opuścił? Opuściłem Cię dlatego, żeś wziął na siebie wszystek grzech świata i widzę Cię tam, gdzie chcesz być, między grzesznikami. Widzę Cię jako jednego z nich. Jako tego, który zasłania ich swoją miłością przed moją sprawiedliwością. Opuściłem cię dlatego, że Ty jeden, jedyny potrafisz powrócić. Nikt inny nie potrafiłby sam wrócić do Domu. Tylko Ty, Syn mój Jedyny – odrzucony i opuszczony aż do śmierci, ponieważ jesteś obciążony grzechem twoich braci. Ty jeden potrafisz o własnych siłach wrócić, a wraz z Tobą mogą wrócić i oni, Twoi bracia, którzy zasłużyli na odrzucenie i byliby odrzuceni na wieki, gdyby im Twoja ofiara nie otworzyła drogi powrotu. Z powodu nich pójdziesz na śmierć”.
Muszę więcej poczytać ks. Pietraszkę.

Co ja powinnam teraz zrobić? Aha, muszę koniecznie napisać, że znów słyszałam mój ulubiony radiowy głos – ks. biskupa Zawitkowskiego. Ty to księże biskupie masz talent. Twoje kazanie to poezja. Gdy mówisz o miłości do Ojczyzny, przechodzą mnie dreszcze. Gdyby tak wszyscy mówili! To się zapamiętuje całymi zdaniami. Te słowa się przeżywa. Samo brzmienie twojego głosu może człowieka nawrócić.

 «  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  [11]  12  13  14  15  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  » 

Powrót

 

 

Z pamiętnika duchowego Doroty

 

Panie, chcę spojrzeć na swoje życie i otaczający świat Twoimi oczyma.

Jeśli to co fizycznie oglądam, nie jest prawdziwą rzeczywistością, pozwól mi dostrzec prawdę. Przede wszystkim prawdę o moim życiu.

Nie mogę Cię poznać Panie w tej chwili, w której żyję.

Teraz mogę w Ciebie jedynie wierzyć, a moja wiara jest wprowadzeniem w przyszłe poznanie Ciebie w wieczności.

Swoje życie, Panie, postrzegałam jako trudne. Dzieciństwo czasami pełne łez, trudne relacje z rodzicami, brak okazywania przez nich miłości.

Potem trudne małżeństwo i jeszcze trudniejsze rodzicielstwo. Mówiłam, że wszystko osiągnęłam własną pracą, własnym uporem. Marzyłam o pełnej, szczęśliwej rodzinie. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: małżeństwo nie istnieje (czy kiedykolwiek istniało?), chłopcy są niepełnosprawni, ich wiara stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Mam problemy w pracy, problemy ze zdrowiem, z duchowością, z emocjami. Patrząc na to ludzkim okiem: porażka i dramat. Sytuacja bez wyjścia. Doszłam do punktu, kiedy już dalej nie daję rady. Ludzkie możliwości zostały wyczerpane. Nie tylko trudno jest mi wykonać najprostsze zadanie, trudno jest nawet podjąć najprostszą decyzję. Moje serce zniewala lęk: o jutro, o dzieci, o pracę.

Czy to jest moja „Mamona”? Według Twojej nauki – tak. „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.” (Mt 6,24)

Pouczona przez Ciebie Panie, chcę spojrzeć na to co było i jest, oczyma wiary, Twoimi oczyma:

Dopuściłeś Panie moje ogołocenia: zburzyłeś marzenia o szczęśliwej rodzinie i mój misterny plan, który sama sobie ułożyłam – mój plan na życie. Dopuściłeś chorobę synów – według mojego planu mieli być zdrowi i szczęśliwi. Dopuszczasz problemy w pracy, chociaż staram się pracować sumiennie. Zawsze szybko podejmowałam decyzje, a teraz mam problemy z zakupami w sklepie spożywczym… Marzyłam o bogatym życiu duchowym, a plącze mi się język przy najprostszej modlitwie. Oczekiwałam znaków od Ciebie, a mam jedynie ciemność przed oczami. Mam wrażenie Panie, że stoję przed olbrzymim murem, który nie chce się poruszyć… Za nim jest wolność, jest lepsze życie, ale muszę go pokonać.

Wyprowadziłeś mnie Panie na pustynię. Uczysz, że pustynia jest łaską. Od niej może rozpocząć się moje nawrócenie. A przecież myślałam Boże, że jestem osobą wierzącą. Ten fakt również chcesz zweryfikować.

Tak wiele pytań chciałabym Ci zadać Panie, tyle odpowiedzi chciałabym poznać. A Ty mówisz, żeby wybrać Ciebie. Uwierzyć bez pytania o szczegóły i konsekwencje tego wyboru.

Ogołocić się z przywiązań. Nie opierać się na niczym, poza Tobą. Nawet na żadnym z Twoich darów. Jedynie na Twojej mocy i miłości.

Uznać własną bezradność i oczekiwać wszystkiego od Ciebie.

Stale się nawracać.

Przejść przez wiele doświadczeń, prób i burz, trzymając Ciebie za rękę.

Uczysz, że wiara nie usuwa ciemności, wręcz przeciwnie: ona je zakłada. W tym kryje się jej sens.

Panie, tylko Ty wiesz dlaczego wybrałeś dla mnie trudne łaski. Ty wiesz, że także moja wiara sprawia mi problemy. Nie potrafię jej ocenić, opisać, zdefiniować. Czy moja niska ocena tej kwestii nie wynika z pychy? Że zawsze wszystko chciałam robić najlepiej, więc wierzyć też powinnam stuprocentowo i bez wątpliwości? Co zrobić w takiej sytuacji, gdy przed oczami ciemność, a w sercu letniość?

„Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 15-16)

Modlitwa

Panie spójrz na moje puste ręce, brudne i skalane przywiązaniem do mamony. Zmiłuj się nade mną. Daj mi wolność serca. Zanurz mnie w Twojej miłości i niezgłębionym miłosierdziu.

Jeśli pokrzyżowałeś moje plany, aby moja wola mogła zjednoczyć się z Twoją, to znak, że jestem na właściwej drodze, a Ty nade mną czuwasz.

Panie zawierzam Ci całe moje życie i życie moich najbliższych. Niech będzie tak jak Ty chcesz. Ty wiesz najlepiej.

Panie oddaję Ci moje lęki i niepokoje: o dzieci, o pracę, o przyszłość. Wiem, że chcesz mnie uwolnić od tego lęku. Oddaję Ci także mój czas, bo on cały do Ciebie należy.

Chcę być uboga duchem, nie przywiązana do niczego. „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 1). Panie pozwól mi zawsze pamiętać, że gdy czynisz mnie słabszą fizycznie, psychicznie i duchowo, wtedy zbliżasz się do mnie. Chcesz, żeby Cię potrzebowała, żebym Ci bardziej ufała, żebym wszystkiego oczekiwała od Ciebie.  "Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali". (2 Kor 12, 9) Ty znasz panie słabość mojej wiary. Chcę być jak dziecko: zamiast planować i analizować, zaufać  Tobie. Oddać się całkowicie w Twoje ręce.

Panie, przez Twoje Zmartwychwstanie zwyciężyłeś zło. Nie ma już więc ostatecznego fiaska, nie ma życia, które byłoby zaprzepaszczone. Wszystko nabrało sensu i celu. Również moje życie. Chociaż jestem grzeszna i niedoskonała, kochasz mnie taką, jaką jestem. Naprawisz to, co zrobiłam źle, uzupełnisz moje niedoskonałości. Przez to właśnie jak jestem słaba, mam szczególne prawo do Twojej miłości. Ty jesteś Ojcem, ja jestem Twoim dzieckiem.

Panie, ogołociłeś moją wiarę z wszystkich podpór naturalnych: zrozumienia, odczucia, doświadczenia zmysłowego. Zawiódł rozum, zawiedli ludzie – także ci najbliżsi, zawiodły także uczucia, odczucie zadowolenia z modlitwy. Zostałeś tylko Ty sam.

Dlatego dokonuję teraz Panie aktu zawierzenia.  Chcę opierać się tylko na Tobie i Twoim słowie.

Chcę powtarzać jak Jabes z 1 Księgi Kronik: „Obyś skutecznie mi błogosławił i rozszerzył granice moje, a ręka Twoja była ze mną, i obyś zachował mnie od złego, a utrapienie moje się skończy!”

Ty jesteś Bogiem rzeczy niemożliwych i nieprawdopodobnych. Ty jesteś wszechmocny, kochający i miłosierny. Jesteś zawsze obecny przy mnie, nawet wtedy, gdy wydaje mi się, że milczysz. Czas jest Twoją obecnością. Każda chwila jest próbą wiary. Czekasz na każde moje „TAK”.

Święta

Niedziela, XXVIII Tydzień zwykły
Rok B, II
Dwudziesta Ósma Niedziela zwykła

Galeria

Wyszukiwanie